niedziela, 23 marca 2014

Utracona szansa ~ Part 1 ~

 Abby Sciuto stała przed lustrem owinięta w czarny ręcznik z symbolem czaszki z filmu „The Skulls”, który dostała w prezencie od Tony’ego – nie pamiętała, z jakiej okazji i przyglądała się swojemu odbiciu. Drobna twarz bez śladu makijażu nosiła ślady zmęczenia, szmaragdowe oczy od których kiedyś bił blask w tym momencie zdawały się być przygaszone i bez wyrazu a fakt, że w ubiegłym tygodniu znów ubyło jej kilka kilogramów sprawiał, że nie prezentowała się zbyt atrakcyjnie.
- Myślałaś, że możesz konkurować z kimś takim jak dr Ryan, Abbs? – zapytała swoje lustrzane odbicie okręcając na palcu mokry kosmyk czarnych włosów. – Poza tym całe Navy Yard jest pełne mężczyzn, więc dlaczego musiałaś obdarzyć uczuciem akurat Gibbsa? To, że zawsze traktował Cię łagodniej i troskliwiej nie znaczyło wcale, że możesz rościć sobie prawa do jego serca. I dlaczego akurat teraz postanowiłaś wyznać mu swoje uczucia?
Nie umiała odpowiedzieć na te pytania, które zwykła powtarzać kilka razy dziennie. Ile minęło czasu od kiedy zobaczyła Jethra i Samanthę razem?  Tydzień, dwa, trzy? Siadając na podłodze kobieta oparła się plecami o ścianę i zamknęła oczy. Dokładnie dwa i pół tygodnia temu pod wpływem chwili, przygnieciona ciężarem samotności i tęsknoty za silnymi, męskimi ramionami zaparkowała samochód przecznicę od domu Jethra z mocnym postanowieniem wyjawienia mu swoich uczuć. Determinacja była silniejsza od strachu przed odrzuceniem, a kobieta stawiając wszystko na jedną kartę utwierdziła się w przekonaniu, że jeśli ona nie zrobi pierwszego kroku to do końca życia będzie tego żałować.
Wychodząc zza zakrętu doszedł do jej uszu radosny, zaraźliwy i pełen oczekiwań śmiech kobiety i mężczyzny. W głowie kołatała jej się myśl czy i ona któregoś dnia będzie się tak śmiać wracając z randki z własnym szefem będąc w stanie upojenia alkoholowego i miłosnego. Nie mogąc się powstrzymać odwróciła głowę w tamtą stronę i zamarła. Leroy Jethro Gibbs i Samantha Ryan ściśle się obejmując wchodzili właśnie na jego podjazd. Ona szepcząc mu do ucha ciągnęła go za kołnierz koszuli a on przytakiwał jej z aprobatą.
Abbs opamiętała się dopiero, gdy ich śmiech dawno ucichł za ścianami jego domostwa. Ból, jaki towarzyszył złamanemu sercu ghotki miał nadejść dopiero później.
- I po jaką cholerę się katujesz, Abby? – upomniała się kobieta czując pod powiekami palące łzy. – Twoja rozpacz i tak niczego nie zmieni i musisz to przyjąć do wiadomości.
W NCIS nie dało się nie zauważyć kiepskiego nastroju Abbs. Trwająca od ponad dwóch tygodni cisza w laboratorium plus ewidentne unikanie członków zespołu zaczynało wzbudzać niepokój w sercach DiNozza, Zivy i Tima, którzy zwyczajnie zaczęli się martwić o swoją przyjaciółkę.
- Może ktoś powinien z nią porozmawiać? – rzucił Tony okręcając się na swoim krześle.
- Może Gibbs? – zaproponował Tim odsuwając swoje palce od klawiatury i patrząc na swoich towarzyszy.
- A nie zauważyliście, że Abby unika go jeszcze bardziej niż nas? Przestała tutaj przelatywać, co pięć minut żeby z nim porozmawiać i wyprosić jeszcze jeden kubek Caf-Pow. A jak chce go poprosić do siebie to dzwoni do nas.  – podpowiedziała Ziva składając i rozkładając swój nóż.
- Możesz tak nie robić? To irytujące – mruknął Tony patrząc na nią spod byka. – Ty z nią pogadaj, jesteś jej przyjaciółką i przed Tobą prędzej się otworzy.
- Pewnie masz rację – podniosła się z krzesła i wchodząc do windy nacisnęła odpowiedni guzik, by po chwili wejść do „ziejącego” ciszą „abbylatorium”.
- Nic dla Ciebie nie mam, Ziva – mruknęła Abby znad komputerowej gazety, którą odłożyła widząc przyjaciółkę.
- Dobrze wiesz, po co tu przyszłam i bez wciskania kitu, że wszystko jest okej.
- Nic nie jest okej, ale nie mam zamiaru rozmawiać na ten temat.
- Ktoś Cię skrzywdził
- Ziva…
- Abby…
- Ziva, proszę…
- To nie było pytanie tylko stwierdzenie.
- Nie odpuścisz?
- Ani mi się śni
Abby spojrzała na zawziętą minę Zivy. Kto, jak kto, ale ona była w stanie tu siedzieć dopóki nie wyciągnie z niej tego, na czym jej zależało.
- Cieszę się, że nie jesteśmy wrogami.
- Abbs, nie zbaczaj z tematu, ale nie rozumiem o co chodzi z tymi wrogami.
- Nie wyszłabym stąd żywa. I pewnie byś mnie torturowała.
- Zapewne – roześmiała się ale zaraz spoważniała. – Więc?
- Po prostu za późno przyznałam się sama przed sobą, że żywię uczucia do pewnego mężczyzny. A kiedy postanowiłam mu o tym powiedzieć okazało się, że w jego życiu nie ma już dla mnie miejsca.
- Powiesz mi, kim on jest?
- Wolałabym nie..
Zwierzenia przerwało nagłe pojawienie się w laboratorium Gibbsa, który stawiając na biurku Abby kubek Caf-Pow zwrócił się do Zivy.
- Nie masz nic do roboty?
- Właśnie mi szef przypomniał, że czegoś nie dokończyłam.
Wstając z krzesła wzrok Zivy padł na Abigail, która wpatrywała się w swoje niepomalowane i obgryzione paznokcie. W tym momencie agentka uświadomiła sobie, w kim była nieszczęśliwie zakochana lady goth.

~ Część dalsza nastąpi ~