Abigail Sciuto zawsze
wyróżniała się z tłumu i chociaż tam, gdzie się pojawiała wzbudzała nadmierne
zainteresowanie (nosząc glany, czarne stroje i mając na ciele rozliczne tatuaże
trudno się było dziwić, że na jej widok ludzie reagowali w różnoraki sposób), jednak
nie miała zamiaru czegokolwiek w sobie zmieniać, gdyż zawsze wychodziła z założenia
„jak ci się nie podoba to się nie patrz”. Niestety zazwyczaj Abby traktowano z
dystansem, który bardzo często przejawiał się w jawną niechęć (bo goth jest
zazwyczaj niedomytym ćpunem, który nie potrafi z sensem powiedzieć jednego
zdania). To niewątpliwie krzywdzące traktowanie nie podłamało w dziewczynie
hartu ducha ani nie pozbawiło jej pewności siebie, jednakże nawet ona miewała
od czasu do czasu większe i mniejsze kryzysy. Wędrując po supermarkecie z
kilkoma dolarami w portfelu zastanawiała się, co ona robi w tym miejscu
i czy czasem nie pora podkulić ogona i wrócić do domu. Kolejna rozmowa o pracę zakończyła się porażką, a pracodawcy zamiast przekonać się jak wartościowym jest człowiekiem z góry stawiali na niej kreskę, gdyż nie odpowiadał im jej wygląd. Z zamyślenia wyrwał ją jęk mężczyzny, w którego niepostrzeżenie weszła – zazwyczaj nie zachowywała się jak gapa, ale będąc we własnym świecie nie bardzo zwracała uwagę na otaczającą ją rzeczywistość.
i czy czasem nie pora podkulić ogona i wrócić do domu. Kolejna rozmowa o pracę zakończyła się porażką, a pracodawcy zamiast przekonać się jak wartościowym jest człowiekiem z góry stawiali na niej kreskę, gdyż nie odpowiadał im jej wygląd. Z zamyślenia wyrwał ją jęk mężczyzny, w którego niepostrzeżenie weszła – zazwyczaj nie zachowywała się jak gapa, ale będąc we własnym świecie nie bardzo zwracała uwagę na otaczającą ją rzeczywistość.
- Bardzo pana przepraszam, nic się panu
nie stało?
- Takie ładne i mądre dziewczęta powinny
częściej we mnie wchodzić – staruszek się roześmiał – Tak wiem zabrzmiało to
bardzo dwuznacznie.
- Pan profesor! Kogo jak kogo, ale pana
się tu nie spodziewałam.
- Tak jak ja Ciebie, ale nie stójmy w
przejściu bo nas zaraz zlinczują.
Spotkanie z profesorem
Morrisem było jednym z najprzyjemniejszych zdarzeń, które przytrafiły się
dziewczynie w ostatnim czasie. Wreszcie mogła się „wyspowiadać” komuś komu
ufała i kto nie patrzył na nią z obrzydzeniem a widział w niej inteligentną
młodą kobietę, która będąc pod jego skrzydłami należycie się rozwinęła. To
dzięki wierze profesora Abigail z
wyróżnieniem ukończyła dwa kierunki studiów zdobywając nie tylko upragnione
tytuły, ale także szacunek ludzi, w których towarzystwie przebywała.
Dziewczyna nawet nie
przypuszczała, że to przypadkowe natknięcie się na profesora zmieni całe jej
dotychczasowe życie. Kilka dni później siedząc na kanapie i przeliczając stan
swoich finansów zaczęła sprawdzać pocztę i przy dwudziestej wiadomości mało się
nie udławiła. Otóż została zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną przez dyrektora
Toma Morrowa, która mało tego miała się odbyć już jutro. Przez chwilę ogarnięta
paniką, że nie jest przygotowana zaczęła przeklinać sama siebie za wybiórcze
czytanie wiadomości. Ale przecież nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło,
więc wziąwszy kilka głębokich oddechów uśmiechnęła się do swojego lustrzanego
odbicia. W tej przełomowej chwili zaczęła wierzyć swojemu przeczuciu, a zapał,
który zaczął jej wtedy towarzyszyć, stał się jej nieodłącznym atrybutem.
Dzień, w którym miało
się rozegrać jej „być albo nie być” w Waszyngtonie okazał się ciepły
i słoneczny. Wchodząc do klimatyzowanego budynku NCIS na rękach Abby pojawiła się gęsia skórka, a wchodząc do przedsionka gabinetu dyrektora przez jeden krótki moment miała ochotę uciec stamtąd z krzykiem, ale siłą woli się powstrzymała i już po chwili siedziała w towarzystwie Toma. Dyrektor NCIS okazał się przemiłym mężczyzną, do którego sympatią Abby zapałała już po pierwszych pięciu minutach konwersacji. Jak się okazało to nie była tylko rozmowa o pracę. Godzinę później Abby założyła biały fartuch i rozpoczęła swoją przygodę z laboratorium, które wkrótce miało się przemianować na abbylatorium. Nie tylko wygląd ale i styl pracy Abigail był dość niekonwencjonalny. Już po chwili w całym pomieszczeniu rozbrzmiała głośna muzyka, a dziewczyna siedząc przy biurku zaczęła czytać leżące na biurku akta sprawy po czym zabrała się za analizowanie dowodów. Praca pochłonęła ją bez reszty więc dopiero, gdy muzyka ucichła zorientowała się, że nie jest sama.
i słoneczny. Wchodząc do klimatyzowanego budynku NCIS na rękach Abby pojawiła się gęsia skórka, a wchodząc do przedsionka gabinetu dyrektora przez jeden krótki moment miała ochotę uciec stamtąd z krzykiem, ale siłą woli się powstrzymała i już po chwili siedziała w towarzystwie Toma. Dyrektor NCIS okazał się przemiłym mężczyzną, do którego sympatią Abby zapałała już po pierwszych pięciu minutach konwersacji. Jak się okazało to nie była tylko rozmowa o pracę. Godzinę później Abby założyła biały fartuch i rozpoczęła swoją przygodę z laboratorium, które wkrótce miało się przemianować na abbylatorium. Nie tylko wygląd ale i styl pracy Abigail był dość niekonwencjonalny. Już po chwili w całym pomieszczeniu rozbrzmiała głośna muzyka, a dziewczyna siedząc przy biurku zaczęła czytać leżące na biurku akta sprawy po czym zabrała się za analizowanie dowodów. Praca pochłonęła ją bez reszty więc dopiero, gdy muzyka ucichła zorientowała się, że nie jest sama.
- Możesz się skupić przy tym łomocie?
- Taki łomot pozwolił mi przetrwać na
studiach więc do wszystkiego można się przyzwyczaić.
- Poznajcie się – Leroy Jethro Gibbs
– nasz najlepszy agent, panna Abigail
Sciuto, która musi zabłysnąć żeby dostać tutaj pracę.
Abby odwróciła się od
monitora i zamarła, w pewnej chwili zapominając o tym jak się oddycha. Przed
nią stał siwowłosy mężczyzna o tak niebieskich oczach jakich jeszcze nigdy w
życiu nie widziała. Pod jego koszulką rysowały się dobrze zarysowane mięśnie
brzucha a sama jego osoba wzbudzała zarówno respekt jak i zupełnie inne (i zupełnie nie
na miejscu) skojarzenia.
- Proszę tylko nie Abigail. Nie
przepadam za swoim pełnym imieniem, które odziedziczyłam po niezbyt ulubionej
babci. Wszyscy zwracają się do mnie Abby.
- Co masz Abbs? – na dźwięk głosu Gibbsa
dziewczynę przeszedł nieznany dreszcz, po którym włosy na rękach stanęły jej
dęba. Miał głęboki, męski głos, który dodawał aparycji całej jego osobie. Abby
uśmiechnęła się próbując wejść na właściwy tok myślenia.
- Sprawa jest banalnie prosta, co nie
znaczy, że mój poprzednik – jeśli będzie moim poprzednikiem nie miał tu
niezłego burdelu. Ofiara miała we krwi digoksynę, którą otrzymuje się z wyciągu
z naparstnicy wełnistej i już 2 ng/ml we krwi to dawka śmiertelna. Zabójcą może być ktoś kto studiował medycynę więc szukajcie w tych kręgach.
z naparstnicy wełnistej i już 2 ng/ml we krwi to dawka śmiertelna. Zabójcą może być ktoś kto studiował medycynę więc szukajcie w tych kręgach.
- Dzięki Abbs, moim zdaniem zdałaś test
celująco – Gibbs uśmiechnął się, a w chwili, gdy to zrobił dziewczyna poczuła
rozchodzące się po całym ciele ciepło – nie wiedziała jeszcze, że miłość do
tego mężczyzny będzie nieustannie jej towarzyszyć.
~ 20 lat później ~
- Jeśli chcesz zdążyć na swoją imprezę
to się pośpiesz – Ziva zaczęła dobijać się do drzwi łazienki,
w której Abby zamknęła się pół godziny wcześniej.
w której Abby zamknęła się pół godziny wcześniej.
- Spokojnie, mamy jeszcze czas. Poza tym
muszę wyglądać olśniewająco jeśli chce powiedzieć Gibbsowi to, co chcę mu
powiedzieć.
- Ty wiesz, że w tym momencie zabrzmiało
to jak masło maślane?
- Mniejsza o większość.
W końcu drzwi łazienki
się otworzyły a na widok przyjaciółki Ziva zamarła po czym szeroko się
uśmiechnęła. Abby miała na sobie czarną sukienkę na ramiączkach, która nie dość,
że eksponowała jej pokaźny biust to jeszcze zakrywała naprawdę niewiele, z
czego kobieta była bardzo zadowolona.
- Wyglądasz …
- Czadowo, wiem. W końcu dziś mój wielki
dzień. Wóz albo przewóz. Za długo trwa ta walka
w podchody. Nie uważasz?
w podchody. Nie uważasz?
- Wiesz, że trzymam kciuki, prawda?
Abby ścisnęła dłoń
przyjaciółki i zabierając ze stolika torebkę wyszły z mieszkania. Klub, w
którym Abbs postanowiła zrobić imprezę okazał się przytulną knajpką, a
uginający się pod jedzeniem
i napojami wyskokowymi szwedzki stół utwierdził ją w przekonaniu, że miejsce to było strzałem
w dziesiątkę.
i napojami wyskokowymi szwedzki stół utwierdził ją w przekonaniu, że miejsce to było strzałem
w dziesiątkę.
- Gdzie Ty jesteś? – mruknęła kobieta
znad kieliszka i po raz setny rozejrzała się po sali, gdzie
w najlepsze urzędowali jej przyjaciele. Mimo, że zabawa zaczęła na dobre się rozkręcać Gibbsa jak nie było tak nie było. Lekki niepokój po następnej godzinie zaczął przeradzać się w panikę, która odbierała dziewczynie chęć do wszystkiego.
w najlepsze urzędowali jej przyjaciele. Mimo, że zabawa zaczęła na dobre się rozkręcać Gibbsa jak nie było tak nie było. Lekki niepokój po następnej godzinie zaczął przeradzać się w panikę, która odbierała dziewczynie chęć do wszystkiego.
- Od kiedy rozmawiasz sama ze sobą? –
nad jej głową rozbrzmiał głos, w którym zakochała się dwadzieścia lat
wcześniej.
- Od kiedy to się spóźniasz?
- Miałem do załatwienia coś ważnego?
Możemy porozmawiać na osobności?
- Tak, oczywiście.
Wstając od stolika Abby
wyszła przed knajpkę. Pogoda nie zachęcała do nocnych pogaduszek, ale właśnie w
tej chwili trafiła się doskonała okazja do tego, by wyznać mężczyźnie swoje
uczucia. Odwracając się w jego kierunku, Abbs nie zdążyła wypowiedzieć słowa,
gdy poczuła jak ramiona Jethra ściśle owijają się wokół jej ciała, a usta
zmierzają w kierunku jej ust, by w końcu poczuć jak to jest być całowanym przez własnego
szefa. Miękkość jego warg sprawiła, że pod dziewczyną autentycznie ugięły się
kolana a świat niepokojąco zaczął wirować. Gdy w końcu Gibbs się od niej
odsunął poczuła, że w jej dłoni spoczywa niewielkie pudełeczko.
- Najpierw otwórz, a później będziemy
rozmawiać.
Zachęcona jego słowami
kobieta otworzyła aksamitne pudełeczko, a jej oczom ukazało się złote
serduszko. Biorąc je w dłoń zauważyła niewielki grawerunek, a jego teks
przyprawił ją o szybsze bicie serca. Brzmiał on następująco „żyję tylko dla Ciebie, wiesz? Z wyrazami
miłości – Jethro”. Wystarczyła sekunda, by Abby ponownie przywarła do jego
ust. Dostała wszystko, o czym marzyła
i nic innego w tym momencie się nie liczyło.
i nic innego w tym momencie się nie liczyło.
- Wyprzedziłeś mnie – wydukała, gdy w
końcu oderwała się od jego ust chcąc nabrać powietrza.
- Nie rozumiem.
- Kocham Cię Gibbs, kocham już od
dwudziestu lat i dziś chciałam Ci to wyznać nie patrząc na konsekwencje.
- To najpiękniejsze co mogłem od Ciebie
usłyszeć. Przepraszam, że tak długo mi to zajęło.
- Lepiej późno niż wcale.
Nocną
ciszę przerwał głośny śmiech Abby. Patrząc w niebieskie oczy zakochanego
w niej mężczyzny – jej mężczyzny – zrozumiała, że na ten właśnie moment warto było czekać tyle lat. Wiedziała także, że gdyby musiała czekałaby jeszcze dłużej. Bo u jej boku mógł być tylko Leroy Jethro Gibbs – jej Srebrny Lis.
w niej mężczyzny – jej mężczyzny – zrozumiała, że na ten właśnie moment warto było czekać tyle lat. Wiedziała także, że gdyby musiała czekałaby jeszcze dłużej. Bo u jej boku mógł być tylko Leroy Jethro Gibbs – jej Srebrny Lis.