Nad Waszyngtonem
zapadał chłodny wieczór. Niebo upstrzone gwiazdami zdawało się zachęcać do
obserwacji, ale Abigail, która zawsze chętnie oddawała się temu zajęciu, tym
razem pogrążona w zadumie w ogóle nie zwracała uwagi na otoczenie. Zmarszczone
czoło świadczyło o tym, że kobieta boryka się z jakimś problemem, a
potwierdzało ten fakt jej nieustanne chodzenie w kółko (jakby miało jej to w
czymś pomóc, a przy tym nie nabawić odcisków). Jej związek z Gibbsem
przechodził mały kryzys więc ostatnimi czasy po prostu się nie dogadywali.
Zastanawiające było to, że Abby nie
dostrzegała konkretnych powodów owych „małych wojen” chociaż nie raz się nad
tym zastanawiała.
- Widocznie w każdym
związku zdarzają się chwile, w czasie których warczy się na siebie bez
konkretnego powodu – pocieszyła się w duchu chociaż nie można było powiedzieć,
że poczuła się lepiej.
Dziewczyna była
zmęczona nie tyle fizycznie, co psychicznie. Rozmowa, która zawsze była receptą
na wszystkie bolączki, tym razem nie odnosiła zamierzonych rezultatów
- Co zrobiłam źle? –
mruknęła wchodząc do mieszkania w swojej kamienicy.
Gibbs zatrzymał windę
między piętrami uderzając w panel z takim impetem, że na dłoni zrobiły mu się
odciski od przycisków. Zachowywał się jak kretyn, a powód był stary jak świat –
zazdrość. Ze swojej głupoty zdał sobie sprawę po przesłuchaniu, które nie tak
dawno się skończyło. Młody bosman miał spędzić resztę życia za kratkami, gdyż w
przypływie szału zabił swojego przyjaciela – myślał, że owy młodzieniec spał z
jego narzeczoną. Co się okazało przyjaźń jaka zrodziła się między tamtymi
młodymi ludźmi pozwalała im przetrwać tęsknotę za bosmanem, który dłuższy czas
przebywał na morzu. W przypadku tego chłopaka zawiodło zaufanie i to do obu
stron. Czy i on, Gibbs miał powody by nie ufać – uwłaszczając przy tym Abbs
jako kobiecie?
- Jesteś skończonym
debilem. Czy ona za mało razy pokazała Ci, jak bardzo jej na Tobie zależy? Jak
Ty się jej odpłacasz? – trzepnąwszy się w tył głowy wysiadł z windy mając
nadzieję, że planowane od kilku dni przedsięwzięcie w końcu się powiedzie, i że
on zdobędzie się na odwagę, której przecież nigdy nie brakowało mu w walce z
przestępcami.
Pół godziny później
wychodząc spod prysznica, Abby zastała Jethra siedzącego na kanapie i pijącego
kolejną w tym dniu kawę ze Starbucks’a. Na ławie leżał bukiet jej ulubionych
czarnych róż. Widząc zaskoczenie malujące się na jej twarzy, wziął kwiaty i
wstając podszedł do dziewczyny.
- Wybacz staremu,
zazdrosnemu durniowi, który ma wiele trudności z zaakceptowaniem zażyłości jaka
panuje między Tobą a Timem – mruknął skruszony.
- A myślałam, że to
tylko ja jestem o Ciebie zazdrosna.
- A jesteś?
- Byłam, jestem i
zawsze będę – oparła dłonie na jego torsie – bo Cię kocham, bo się boję, że
oddalimy się od siebie przez głupotę albo inną kobietę.
Wtedy to, właśnie po
tych słowach, Gibbs dostrzegł w oczach
Abbs to, co zawsze widział w oczach Shannon – ogrom miłości i zaufania, których
szukał od kilkunastu lat, a które jak się okazało miał na wyciągnięcie ręki.
- Ja też Cię kocham,
Abby i przepraszam, że tak długo do tego dochodziłem.
- Lepiej później niż
wcale – mruknęła i czule go pocałowała czując, że jej związek ponownie wkroczył
na właściwe tory.
Gibbs również czuł jak
spada mu kamień z serca. Nie raz się przekonał na własnej skórze, że zaufanie
budowane latami w przeciągu sekundy może stać się zamierzchłą przeszłością, a
powrót do stanu wcześniejszego jest po
prostu niemożliwy.
- Mam dla Ciebie
niespodziankę – szepnął jej do ucha i szeroko się uśmiechnął.
- Dzień dobroci dla „zwierząt”?
- Powiedzmy, że to
zadośćuczynienie – sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki podał dziewczynie
dwa bilety.
Abigail widząc na
rezerwacji nazwę miejsca pisnęła uwieszając się mu na szyi. Nawet po tylu
latach znajomości Jethro potrafił ją zaskoczyć jak nikt, a przy tym w dalszym
ciągu pozostawał zagadką, której odkrywanie sprawiało jej niesamowitą
przyjemność. Kobieta już nie musiała sobie wyobrażać „co by było gdyby…” Teraz
w końcu przyszedł czas na realizowanie tak długo skrywanych marzeń i pragnień.
~ C.D.N~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz